Nieznany Świat, Nr 10/2002, s. 43.
Poniższy komentarz jest częścią większego materiału o Planecie X albo Nibiru pt. ,,Fałszywy alarm" obejmującego teksty trzech innych autorów, przedruki z Nexusa oraz uwagi Redakcji. |
Ignorancja i kasa
Przyjrzałem się dość dokładnie całej sprawie, gdyż list przekazany przez
redakcję jest w punkcie wyjścia przekonujący i brzmi wiarygodnie. Ponieważ
z zagadnieniem tym nie miałem dotąd nic do czynienia, zajęło mi parę godzin,
zanim wyrobiłem sobie o całej sprawie klarowną, negatywną opinię.
|
W długim artykule, obejmującym jakieś 20
drukowanych stron Hazlewood wyczynia niesamowite, a zarazem wręcz prostackie
wygibasy językowe mające bardzo klarowny wydźwięk. Chodzi o to, by
zastraszyć czytelnika, że kataklizm jest tuż, tuż, a jednocześnie
zasugerować mu, że w książce znajdzie receptę na uratowanie się z tej
ogólnoświatowej katastrofy. Jest tam mnóstwo określeń typu (parafrazuję):
jak ci życie niemiłe, nie czytaj dalej. Jeśli zależy ci na twoich
najbliższych, na co jeszcze czekasz, kup książkę, a dowiesz się, gdzie
zamieszkać, aby znaleźć się wśród kilkuset milionów ludzi, którzy przeżyją
kataklizm. Zainwestowane teraz pieniądze będą procentować po
katastrofie. Itp., itd. etc.
Autorzy analizowanych tu internetowych tekstów raz po raz przywołują pewne wypowiedzi bardziej lub mniej znanych astronomów i oficjalne odkrycia (jak np. planetoid), jednak żadnemu z tych konkretnych odkryć nie przypisują tożsamości z Planetą X. Są to jedynie niezbyt zakamuflowane sugestie, że astronomowie od lat już obserwują tę planetę, istnieje natomiast spisek na szczeblu rządowym, który ma na celu zachowanie całej sprawy w tajemnicy i dlatego nie ujawnia się prawdy. Ci, którzy tak twierdzą, nie przejmują się w ogóle tym, że rzekomo ogłoszone początkowo, a później zatajone odkrycia, dotyczą nie jednego ciała, lecz różnych. W efekcie czytelnik odnosi wrażenie, że wszystkie te przypadki odnoszą się do Planety X. Mógłbym jeszcze napisać parę zdań na temat bezsensownych wywodów dotyczących ruchu Planety X między dwoma gwiazdami, Słońcem i jego towarzyszem, ale szkoda na to mojego i Waszego czasu. Podsumowując mogę stwierdzić, że jest to wyrafinowany chwyt reklamowy żerujący na ludzkiej naiwności. Od redakcji: Autor komentarza jest astronomem, pracownikiem Katedry Radioastronomii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. |