Stać się jaroszem

 

Jeroo Captain

 

            Wychowałam się w rodzinie, w której mięso, ryby i jajka należały do codzienności. Miałam przyjaciela, który był wegetarianinem, ale myśl by samej zostać wegetarianką nigdy nie przyszła mi do głowy.

            W 1993 r. dowiedziałam się o działalności Sathya Sai Baby i z dwójką moich dzieci zaczęliśmy uczestniczyć w cotygodniowych bhadźanach prowadzonych w naszym miejscowym centrum Sai w Sacramento w Kalifornii. Niedługo potem moja córka, nastolatka, oglądała program telewizyjny, który dla niej okazał się szczególnie poruszający. Przedstawiono w nim nieludzkie traktowanie drobiu i bydła przed ubojem na mięso. „Już więcej nie będę jadła mięsa ani kurczaków” — oświadczyła.
            ‘Ot, kolejny kaprys nastolatki — pomyślałam. — Wytrzyma może tydzień lub dwa.’ Ale zgodziłam się pod warunkiem, że sama będzie przygotowywać sobie posiłki.
            Mijały tygodnie, a ja nabierałam podziwu dla jej zdecydowania. Ani razu nie narzekała, chętnie przygotowując swoje wegetariańskie dania. Wkrótce zaczęła namawiać swojego młodszego brata. Będąc bardzo stanowczą i potrafiącą się wysłowić, w mig go przekonała. Teraz oboje zabrali się za mnie.
            Zaprenumerowaliśmy aśramowy miesięcznik Sanathana Sarathi i za każdym razem, gdy z pocztą przychodził nowy numer, córka czytała go od deski do deski. Kiedy znajdowała stosowny cytat Swamiego wspierający jej stanowisko, zaraz przybiegała z nim do mnie. Drogi do supermarketu stały się polem bitewnym. Syn, patrząc na mnie pełnymi wyrazu oczami, zwykł mówić: 'Jak byś się czuła, gdybyś była matką tego kurczaka — chciałabyś, by twoje dziecko zostało pokrajane i służyło za jedzenie?” Dotąd kurczak był po prostu dobrze zapakowanym wysokoproteinowym artykułem spożywczym — nie myślałam o nim, jako o kiedyś żywym stworzeniu, nie mówiąc już o mającym matkę!
            Niebawem moja obrona zaczęła kruszeć i w końcu nie całkiem przekonana zgodziłam się spróbować. Postanowiłam zrezygnować z gotowania mięsa co drugi dzień, tak że na jakiś czas wtorki, czwartki i soboty stały się dniami wegetariańskimi. Ale nie miałam do nich serca, więc rzecz jasna nie wytrwałam długo. Stwierdziłam, że porzucenie ponad czterdziestoletniego zwyczaju nie było łatwe.
            Któregoś dnia byłam w ogródku. Za naszą posiadłością znajduje się małe jezioro. W czystej wodzie widziałam pływająca rybę. Czy Bóg naprawdę mieszka we wszystkich stworzeniach? — rozmyślałam. Bez specjalnego zastanawiania się rzuciłam wyzwanie. „OK. Swami, jeśli rzeczywiście jesteś obecny w każdej istocie, spraw by ta ryba popłynęła ku mnie” — powiedziałam w myślach. No i ryba powoli zaczęła się kierować do brzegu w miejscu, gdzie stałam, po czym skręciła w prawo i odpłynęła. Mój wątpiący umysł od razu zauważył: 'Ach, to był zwykły przypadek. Na pewno ryba płynęła zwyczajnie z prądem! ” — myślałam. Zanim skończyłam tę myśl ryba wykonała ostry nawrót, żwawo podpłynęła do miejsca, gdzie stałam, zatrzymała się przede mną i przez kilka sekund patrzyła mi prosto w oczy.
            Po tym przeżyciu ochota na jedzenie jakiejkolwiek ryby, mięsa czy drobiu po prostu znikła i do dziś pozostaję szczęśliwą wegetarianką.

Umysł pełen wątpliwości?

Nawyki zbyt silne na pokonanie?
Proś — On objawi Prawdę
W sposób dla ciebie zrozumiały

Na lądzie, morzu i niebie
Stworzenia wielkie i małe
Bhagawan Śri Sathya Sai
Mieszka w nich wszystkich

            Dźej Sai Ram!

[z Heart to Heart 5 (maj 2005) tłum. KMB]                   



Kaczka

     Pewien chłopiec zwykł odwiedzać swoich dziadków w ich gospodarstwie rolnym. Otrzymał procę do zabawy w pobliskim lesie. Próbował tam strzelać do różnych celów, ale bez powodzenia. Nieco zniechęcony wracał na kolację. Idąc do domu, zobaczył ulubioną kaczkę babci. Odruchowo strzelił w jej kierunku i ugodził kaczkę prosto w głowę, zabijając ją. Był wstrząśnięty i żałował swego postępku. W panice ukrył nieżywą kaczkę pod kupką gałęzi, jednak na koniec zauważył, że całą scenę obserwowała jego siostra! Sally widziała wszystko, ale nie odezwała się ani słowem.
     Następnego dnia po obiedzie babcia powiedziała: „Sally, chodź, pozmywamy naczynia.” Ale Sally odrzekła: „Babciu, Johnny mówił mi, że chciałby pomóc w kuchni.” Zaraz też wyszeptała do niego: „Pamiętasz tę kaczkę?” Tak więc Johnny pozmywał naczynia.
     Później tego samego dnia dziadek spytał, czy dzieci chciały pójść na ryby. Babcia zaprotestowała: „Przykro mi, ale potrzebuję pomocy Sally przy przygotowywaniu kolacji.” Sally uśmiechnęła się i powiedziała: „Wszystko w porządku, bo Johnny powiedział mi, że chciałby pomóc.”  Ponownie wyszeptała: „Pamiętasz kaczkę?” Tak więc Sally poszła łowić ryby, a Johnny pozostał do pomocy.
     Po kilku dniach wypełniania obowiązków swoich i Sally Johnny nie mógł już tego dłużej znieść. Poszedł do babci i wyznał, że zabił kaczkę. Babcia przyklękła, przytuliła go i powiedziała: „Wiem, kochanie. Stałam w oknie i widziałam wszystko. Ponieważ jednak kocham cię, wybaczyłam ci. Ciekawa byłam tylko jak długo pozwolisz, by Sally robiła z ciebie niewolnika.”

     Morał z tej historii jest taki: Diabeł nieustannie ciska ci w twarz wszystko z twojej przeszłości, wszystko co zrobiłeś (kłamstwa, długi, strach, nienawiść, gniew, pamiętliwość, rozgoryczenie itd.). Cokolwiek to było, powinieneś wiedzieć, że Bóg stał w oknie i wszystko widział – widział całe twoje życie. Chce, abyś wiedział, że On cię kocha i że zostało ci wybaczone. Po prostu chce wiedzieć, jak długo pozwolisz diabłu robić z ciebie niewolnika. Wspaniałą cechą Boga jest to, że gdy prosisz o przebaczenie, On nie tylko ci wybacza, ale także puszcza w niepamięć. Postąp i ty podobnie i jeszcze dziś odmień czyjeś życie.

[z Heart to Heart Nr 6 (czerwiec 2005) tłum. KMB]